Pograłem trochę i się zawiodłem. Brakuje mi w tej grze tego napięcia i mrocznego klimatu jaki byl wcześniej. W Infinite wszystko jest takie... "cukierkowe" - co dla mnie jest pierwszym powodem od odejścia od gry. Przeciwnicy tez raczej inteligencja nie grzeszą, lokacje są monotonne a same pukawki dość przeciętne. Tytuł oceniam na 7/10, bo nie jest to juz ten sam BioShock co kiedyś...
w niebie ciężko o mroczny klimat, a po za tym jak wiesz trafiamy do miasta w rozkwicie(a nie zniszczonego Rapture) wiec trudno o mroczność, lecz pod sam koniec jest jej trochę :)
Do końca gry mi jeszcze trochę zostało, więc liczę, że będzie faktycznie tam coś rodem jak z jedynki. Na razie tylko spaceruje i podziwiam widoki...
Dokładnie jak mówi paszpi. Pod koniec jest mroczniej więc przełam się i na bank się spodoba.
Wszystko kwestia gustu, mnie np Rapture City totalnie nie przypadło do gustu i przez poprzednie części Bioshocka po prostu nie lubiłem. Ta część zmieniła wszystko o 180 stopni. ;)
Chciałbym poruszyć jeszcze kwestie plazmidów w Infinite. W poprzednich odsłonach był to elemenet, który właściwie decydował o przewadze nad przeciwnikami, można było je wykorzystywać w znacznie większym stopniu i miały one o wiele większe znaczenie w walce. W nowej części ten element według mnie został odstawiony gdzieś na bok, przez ponad pół gry można śmiało z tego niekorzystać i bezproblemu likwidować przeciwników. W poprzednich odsłonach używanie ich dawało ogromną frajdę a teraz po prostu jakoś się to wszystko w tej nowej wizji gry zgubiło.
nie plazmidów tylko wigorów :D to zależy od poziomu, SPOILER:
.
.
np zabicie ducha Lady Comstock bez tarczy jest bardzo ciężkie na poziomie 1999 . Oraz nie wiem czemu przy ratowaniu Elizabeth gdy podłączona jest ona do "matrixa" przeciwnicy są zadziwiająco silni :P
Ja przez całą grę używałem tylko i wyłącznie trzech rzeczy: machine guna, snajperki i tego wigoru co miotał wybuchającym czymś ;) na najwyższym poziomie trudności, tak więc zagdzam się z wypowiedzią wyżej, oczywiście w żaden sposób to nie zmienia wielkości tej gry
Co do laboratorium Comstocka to jedyne miejsce, gdzie mógł być problem, tam byłem zmuszony strzelać czym popadnie przez brak amunicji, szczególnie jak przed wejściem do drugiego generatora wyskoczył patriot.
ja używałem wyłącznie kruków :) zajmuje przeciwnika dość długo, zadaje dmg, jest tanie, po zabiciu sami stają się kruczą pułapką. No i fajnie ich obgryzają ^^. Z broni (machinegun, potem Repeter)+RPG+snajperka, chociaż przez większość czasu wszystkich kosiłem z łapy+kruki :> EQ daje taki overpower z bliska że zadajemy lepszy dps niż RPG. Na zgony nie zwracałem specjalnej uwagi, wręcz dawałem się zabijać jak brakowało mi amunicji (po odrodzeniu dostajemy jej troche). Ale to wszystko i tak nie ma znaczenia - walke traktowałem jak zło konieczne - równie dobrze mogłoby jej w cale nie być. Gra świetna fabularnie :)
Sorry za błąd... Nie twierdze, że nie są one wogóle potrzebne, ale w tej grze po prostu przydają się tylko w kilku miejscach/momentach. No i do tego dochodzi dość niska interakcja z otoczeniem... Wcześniej były bardziej użyteczne. Trochę dziwie się tak wysokim ocenom tej gry, bo choć bardzo podobały mi się wcześniejsze wersje tutaj niemogę się odnaleźć. Czy jakbym przerzucił się na trudniejsy poziom ich użyteczność byłaby o wiele większa?! Grał ktoś z was na najwyższym poziomie?!
te wigory to jedyna przyjemnosc eliminowania przeciwnikow, pukawki sa strasznie nudne, naprawde wiele tracisz nie uzywajac ich
dla mnie najprzyjemniejsze są headshoty, ostatnie trzy świetne gry fpp (oprócz Infinite jeszcze Far Cry 3 i Rage) w całości ukończyłem biegając prawie wyłącznie z karabinem snajperskim. Nudne to jest jakieś przywoływanie kruków czy wyrzucanie przeciwników w powietrze. W crpg też zawsze unikam magii, tylko siekam i rąbię. Tak więc każdy bawi się inaczej ;)
Co za problem? Tylko w przypadku pistoletu przeciwnicy przyjmowali 5 kul na głowę, z każdej innej broni trafienia w łeb działają jak należy.
nie wiem, to może ja coś robiłem nie tak?;-) ja i wielu recenzentów którzy narzekali najczęściej na to że heady ( oczywiście te przy pomocy snajperki, bo strzelać z kałacha na oślep i akurat wejdzie head to co innego) w tej grze nie istnieją. sam próbowałem ustrzelić ludka ze znacznej odległości i główka zawsze pozostawała na tym samym miejscu śmiejąc się szyderczo:-)
Popieram, klimat nie jest tak mroczny i plazmidy(wigory) nie są tak użyteczne jak poprzednich częśćaich... W Pierwszym bioshocku podobało mi się bardzo hakowanie różnych maszyn i branie ich na swoją stronę, tutaj trochę to uprościli i jest plazmid od tego... Fajnie się przy niej bawie ale jestem dopioero gdzieś w połowie, wiec jeszcze wszystko przede mną i może jeszcze zmienię zdanie:)