Mamy tutaj do czynienia z typowym amerykańskim wylewaczem łez. Film jest przeciętny i nic
poza tym, zawsze gdy atakuję go w obecności znajomych zadają mi pytanie "czy płakałem".
Otóż nie, wzruszyłem się, to prawda, ale czy to od razu powód aby wystawiać mu dychę? Nie
sądzę. Moje wzruszenie zostało kupione tanimi chwytami z którymi miałem już styczność
wielokrotnie, Wszystko jest niesamowicie czarno-białe, Coffey jako definicja dobra oraz
naczelnik - zła, chyba nie od dziś wiadomo, że najlepiej ogląda się produkcje w którym różne
grona odbiorców lubią innych bohaterów, tutaj mamy coś zupełnie innego.
Najprawdopodobniej wśród fanów filmu nie znajdzie się osoba, która pokochała postać
apodyktycznego naczelnika, a już nawet w Harrym Potterze znaleźli się miłośnicy Snape'a, po
prostu nie spodziewałem się dwóch aż takich skrajności niczym w "Forrescie Gumpie", tylko,
że tam miały być wzbudzane inne uczucia wśród widzów. Sam skazany od początku filmu jest
pokazywany tak, że odbiorcy wręcz rzygają tęczą na jego widok, nawet Steve Wonder byłby
wstanie dostrzec to, że postać musi zostać uśmiercona na sam koniec aby stworzyć tą wizję
zła świata, która powoduje tak wysoką ocenę. Do tego jeszcze pokazanie postaci odgrywanej
przez Toma Hanksa - jest tak masakrycznie nonszalancki od samego początku, żeby jeszcze
bardziej pobudzić emocje widza, gdy jego osobowość się zmienia, ja tego nie kupuję.
Poza tym nie podoba mi się ta poprawność polityczna po raz kolejny, gdzie ukazują
czarnoskórego domniemanego mordercę niczym Jezusa z Nazaretu, co to ma powodować, że
ludzie stwierdzą, że jednak murzyni są wspaniali a statystyki kłamią?
Teraz możemy deliberować, czy gdyby w końcówce Coffey'a jednak udało się uratować to czy
film uzyskałby tak wysoką notę? Bo ja sam po obejrzeniu spodziewałem się, że usłyszę do
napisów piosenkę "Cry Me A River". Film nie jest ani rewelacyjny ani nawet bardzo dobry. Jest
prostym przykładem amerykańskiego kina i nie rozumiem, dlaczego jest w stanie być tak
wysoko w rankingu. Ujdzie, to moja ocena.
tyle napisales, i o d... rozbic, nie masz po prostu pojecia o czym jest ten film , a to tak jak z ta reklama PIWA ZYWIEC NIE KAZDY ......
A co jest w tym filmie takiego tajemniczego, że on nie wie o czym jest ten film? Prosta historia i głębi nie ma sie co doszukiwać. Tutaj są przemieszane fajne fragmenty z kompletnym banałem, o tym wypuszczaniu "much" ustami nie wspominając.... bo to żałosne było. I ci strażnicy, wręcz przyjaciele skazanych zbrodniarzy... no k... sorry, Radzę poczytać o więzieniach w USA w okresie przedwojennym.... Jeżeli Tobie się podoba to luz, każdy może mieć swoje zdanie, ale ten film mnie chwilami w tych najbardziej kiczowatych momentach wręcz śmieszył
znowu musze to napisac ...................to film z "tekstem" , to tak jak z piwem ZYWIEC , nie kazdy wiele razy to pisałem... ale nie łam sie .........ogladasz dobre filmy
Kolego oglądałeś Fantasy A nie film dokumentalny xD. Zacznij w pierwszej kolejności sprawdzać co masz zamiar oglądać... Nic dziwnego skoro nastawiałeś się, że przed i na końcu filmu nie było napisane "na faktach autentycznych". Ja po przeczytaniu Książki z 10 dałbym 8 filmowi. Tylko wiesz ja w przeciwieństwie do Ciebie wiedziałem co oglądam =). Odpowiedź na swoje zdziwienie możesz znaleźć w skeczu kabaretu ani mru mru... jesteś jak Tofi... Ale wiesz nie inny lecz Oryginalny i tak to sobie tłumacz=D.
Ja je..e. Przez 10 lat bronić jakiegoś filmidła. Ty nie uważasz, że zatrzymałeś się w miejscu?
Zakładam, że bez takiej wzruszającej końcówki Mila nie osiągnęła by takiego sukcesu.
Też dziwię się, dlaczego jest aż tak wychwalany.
to film z "tekstem" , to tak jak z piwem ZYWIEC , nie kazdy wiele razy to pisałem...
naoglądałeś się człowieku reklam na polsacie i wyskakujesz jak filip z konopii z jednym tekstem, który nic nie wnosi do rozmowy i nie ma szans żeby przekonał do Twojej racji kogokolwiek. Jak nie chcesz się wypowiedzieć a propos merytoryki to się nie wypowiadaj w ogóle, bo moim skromnym zdaniem tylko się ośmieszasz jako zażarty fan, który nie potrafi wymyślić nic na jego obronę tylko rzucać pustymi hasłami. Charaktery są czarno-białe? Są. Samo to powoduje, że film nie zasługuje na tak wysoką notę, kropka.
hehee, nie ogladam tego polsatowskiego chlamu, czasem film, osmieszaja sie bardziej ci ktorzy wieszaja psy na tym filmie, az takim zazartym fanem nie jestem , ale jka ktos wypisuje bzdety no to czasem jakis "głos" zmusza mnie do napisania czegoś tam... a ta rteklama PIWA ZYWIEC naprawde dotyczy wielu...
To fajnie, ale zarzucasz mi pisanie bzdur, a sam już dałeś 3 odpowiedzi w których ani razu nie dałeś jakiegokolwiek argumenty za tym, żeby przekonać kogokolwiek kto czyta te wypociny, że film jest na prawdę dobry.
bzdety których nie jesteś w stanie podważyć, bo nie masz żadnych argumentów dlatego rzucasz pierdołami, brawo, poziom internetowego trolla osiągnięty
Film to nie tylko zakończenie i fabuła ale też to praca ludzi, gra aktorska, zdjęcia i muzyka, to pokaz, który nie pozwala iść do toalety albo chrupać chipsy i nic nie słysząc. Pewnie większość z tych co dało poniżej 6 lub 7 są fanami sequela Szybcy i Wcielki.
Ooo uwielbiam jak fani Darabonta pozują na koneserów kina. I jeszcze ten tekst o samochodowej serii. A potem pewnie poszedłeś i dałeś 10/10 "Siedmiu duszom".
Tylko nie zrozum mnie źle. Jak byłem dzieciakiem w podstawówce też uważałem że to świetne kino. No ale czasem trzeba dorosnąć
Percy był przykładem sadysty więc nie mógł być dobry. Natomiast Coffey był definicją dobra skrzywdzoną przez ludzi. Tak jak w Harrym nikt nie pokochał Voldemorta, a nie znienawidził Harrego. Więźniowie są niby dobrzy, ale trzeba pamiętać, że zabijali. Za darmo w celi śmierci nie są.
No cóż każdy ma inny gust i każdemu podoba się co innego. Założę się, że niektórzy podziwiali Hannibala Lectera z Milczenia Owiec albo chcieli być jak Vito Corleone. Ja sama nie uważam Harrego za najfajniejszą postać z serii. Jednak często zdarza się w bajkach (szczególnie Disneya), że czarny charakter jest tak zepsuty, paskudny i podstępny, że nie ma ani jednej pozytywnej cechy.
Coffey nie jest definicją dobra, bo na koniec dopuszcza się samosądu na Percym i Whartonie. Główny bohater tak się zmienia, że na koniec prowadzi niewinnego człowieka na śmierć, tylko dlatego, że tamten chce. Mam wrażenie, że reżyser sam nie do końca wiedział, co chce przekazać. Nie rozumiem też, po co ta szarańcza. Uzdrowiciel może być, ale czy musi potem zwracać takie nie wiadomo co? To było kiczowate i niepotrzebne.
To chyba oczywiste, że Coffey uzdrawiając ludzi wyciągał z nich to "zło". Nie wydaje mi się, żeby było konieczne dodatkowe uświadamianie o tym widza, tym bardziej w tak kiczowaty sposób.
Chociaż zgodzę się, że szarańcza była wizualnie nieco kiczowata, to wydaje mi się istotna dla odbioru i fabuły filmu. Wypluwanie tych czarnych mroczków pokazywało jednoznacznie, że Coffey nie tylko zabiera zło z innych, ale nie gromadzi go w sobie. Miało to kluczowe znaczenie podczas sceny kulminacyjnej, kiedy nie był w stanie "wyrzucić zła z siebie" i cierpiał z tego powodu.
Poza tym w filmie z tak bajkowym klimatem, jak "Zielona mila", ukazanie zła, choroby i bólu w tak dosłowny sposób wydaje się całkiem uzasadnione.
Scena, w której Coffey "nie może wyrzucić z siebie zła" nie ma raczej większego znaczenia dla przesłania filmu, ale racja, szarańcza jest w niej kluczowa. Zgodzę się z Tobą, że Mila to film bajkowy, a co za tym idzie, nie są tu konieczne złożone, rozbudowane postacie, na których brak wielu ludzi narzeka. Problem mam głównie z pewnymi nieścisłościami, jakie pojawiają się moim zdaniem w końcowej wymowie filmu i stąd moja nie najwyższa ocena. Pozdrawiam :)
Poza tym warto zauważyć ze film jest na podstawie książki Stephena Kinga- a tam w jego twórczości jest mnóstwo tego typu realizmu magicznego;) czasem popadającego w kicz (zależy kto jaką ma wrażliwość na tego typu rzeczy).
nie wyciągał zła a chorobę, która jak wiadomo, że jest zła ale nie zło w wiadomym ego słowa znaczeniu.
Film ma może pewną zawartość kiczu ale jest to mimo wszystko film który ma już 18lat i napewno jest więcej filmów w dzisisiejszy czasach, które kiczu maja więcej i nic tego nie zauważa ale jak zawsze powtarzam do dobrych filmów trzeba dorosnąć i każdy film coś pokazuje i ma jakieś przesłanie.
Oczywiście, że każdy film coś próbuje przekazać. Pytanie tylko, czy podoba nam się sposób w jaki to robi i czy zgadzamy się z jego przesłaniem. Jak dla mnie Zielona mila w obu tych aspektach nie jest niczym rewelacyjnym.
Masz na myśli to, że murzyni są źli i dlatego nie polubiłeś tego filmu, bo pokazuje fałszywy ich obraz? Bo tak ja odbieram Twoją wypowiedź.
Przyznam się, że jeszcze nie widziałem tego filmu, ale twój komentarz brzmi dość mądrze i przekonująco.
Hm.... a co takiego zobaczy?. Tutaj są przemieszane fajne fragmenty z kompletnym banałem, o tym wypuszczaniu "much" ustami nie wspominając.... bo to żałosne było. I ci strażnicy, wręcz przyjaciele skazanych zbrodniarzy... no k... sorry, Radzę poczytać o więzieniach w USA w okresie przedwojennym....
Podpisuję się pod twoją wypowiedzią. "Zielona Mila", to shit. Papierowe postacie,schematyczna fabuła i drewniany Hanks.Liczyłam, że chociaż się wzruszę. Nic z tego,nawet łza mi się w oku nie zakręciła.
Czytam, czytam i... nie rozumiem. Zdecydowanie brakuje ładu w Twojej wypowiedzi. Apodyktyczny naczelnik??? Chyba o innym filmie piszesz? Poza tym film jest wyjątkowo wierną ekranizacja powieści Kinga i tak po prostu to miało wyglądać. Co do postaci Edgecombe'a - no cóż w dzisiejszych czasach mało kto ceni ludzi z zasadami i wiernych wpojonych wartościom...