Oglądałam z wielkim zaciekawieniem. Gra aktorska na wysokim poziomie, a może to nie była gra? Miałam wrażenie, że to żaden film, a skrawek życia dwojga ludzi, których obserwuje z ukrycia... wszystko było takie prawdziwe i naturalne. Były momenty zabawne ale i poruszające serce. Scena końcowa - brak mi słów... upłakałam się i pół nocy z głowy... leżę i rozmyślam. Polecam, dla mnie 10/10 i na pewno już jeden z ulubionych.
Oni chyba nie musieli grać, tzn. po prostu zagrali siebie. I to jak zagrali. Czapki z głów.
A film na pewno ważny, nie tylko dla Ślązaków. Takie sytuacje zdarzają się na całym świecie.
Dialogi są w tym filmie bardzo naturalne - jakbym słyszał mojego dziadka i babcię. Nawet to charakterystyczne poczucie humoru, te złośliwe uśmieszki głównego bohatera, gdy robi coś na przekór swojej żonie - znów, jakbym swojego dziadka widział.
Wspaniały film.Właśnie go obejrzałam kolejny raz i myślę że dopiero teraz widać jak bardzo Pan Habryka miał rację walcząc o ten skrawek przeszłości.Na szczęście pozostał ,zapewne częściowo także dzięki temu filmowi a na pewno dzięki Panu Kazimierzowi Kutzowi:)
Zgadzam się ze wszystkim co Pani napisała. Obejrzałem dziś kolejny raz i kolejny raz przepłakałem pół filmu. Zwłaszcza, że Giszowiec to mój dawny dom...