Z jednej strony sporo momentów w których wydaje się że coś się zaczyna dziać, sporo bardzo ciekawych scen i przede wszystkim niezły pomysł na film ale... całość zagrana sztucznie, film zamiast wciągać czy intrygować zwyczajnie irytuje, jest bardzo eklektyczny.
Pomimo szacunku do pana Von Triera (chociażby za Element zbrodni) nie wiem o czym właściwie jest ten film. Mam niedoparte wrażenie że to jakiś przeintelektualizowany, nadmuchany do granic możliwości pusty balon.
Coś tutaj cały czas chce zaiskrzyć ale nie może.
Moim zdaniem pomio kilku bajecznych scen zwyczajnie szkoda czasu.
Kolejne wypociny, które musza Ci się podobać,a jak nie to jestes nieogarniającym tematu plebsem..ahah. Żal mi masochistów, jarających się tym pseudo artysty.Żal
PS: poza tym strasznie irytujace kręcenie "z ręki"
Wynik = dno
Niestety żeby docenić ten film, trzeba zrozumieć symbolikę w nim zawartą. Film nie jest o ślubie ani o planecie, ale o depresji. Jeśli patrzysz na niego pod kątem "ile się dzieje", to naprawdę szukaj gdzieś indziej.
Ale żebym zaczął sięgać po symbolikę muszę mieć jakiś bodziec. Ten film nie zainteresował mnie na tyle żebym cokolwiek drążył. Poza tym to film - jeżeli nie jest interesujący to... po co mam czegoś szukać?
Może nie jest dla Ciebie interesujący jako akcja, ale oglądanie go jest przyjemniejsze kiedy ma się podłoże do zrozumienia przesłania. Tak już jest z filmami, których główną wartością jest metafora. Wartka akcja by tylko zakłócała odbiór.
Symbolika jest istotną częścią filmu, tym bardziej takiego z kategorii kina artystycznego. Ale osobiste zdanie jest osobistym zdaniem. W moim wypadku podobnie jest z Ojcem Chrzestnym - obejrzałem przeżywając katorgę i zastanawiając się co sprawia, że jest dla wielu ludzi tak fenomenalny - mnie znudził. Gra aktorska oczywiście fantastyczna, tyle, że na tym się dla mnie walory filmu kończą.
Jednak mam pytanie do pozostałych: Czy ciało niebieskie nad chłopcem w pierwszych scenach to Antares?
Sorki moze byc spoiler, ale postaram się żeby byl niewielki :)
To prawda, mnóstwo w tym filmie symboliki (Durrer, obrazy, Tristan i Izolda, magiczna grota, itp) Muszę jednak stwierdzić, że nawet bez jej znajomości, film od razu po pierwszym obejrzeniu, zrobił na mnie olbrzymie wrażenie. Być może podświadomie właściwie go odebralem, no i ten wciągający klimat.
PS Bardzo ciekawą analizę filmu znalazłem na film.org.pl pod tytulem "Ziemia nie uległa zagładzie"
Dokładnie, zgodzę się w pełni. Niektóre momenty były naprawdę świetne, spora część filmu to uczta dla oczu... No ale błagam, w niektórych momentach musiałam walczyć z sennością. Nie trafił do mnie specjalnie, chociaż rozumiem przesłanie. Zamysł był bardzo ciekawy, szkoda, że nie do końca - moim zdaniem - udało się go przelać na ekran. W sumie od von Triera chyba naprawdę urzekł mnie "Tylko kochankowie przeżyją", ale to może dlatego, że bardzo trafia w klimat, w którym się lubuję. Ten reżyser to mieszanka bardzo pięknych, wspaniałych rzeczy i tych najbardziej rozdmuchanych, tandetnych i przerysowanych w złym tego słowa znaczeniu.
"Tylko kochankowie przeżyją" filmem Larsa von Triera??????? :D Boże, widzisz a nie grzmisz...
To jest film o depresji. Syty głodnego nie zrozumie. Tylko ktoś, kto doświadczył stanów depresyjnych może go zrozumieć w pełni. W przeciwnym razie jest to jak opowiadanie ślepemu o kolorach.
Ciekawa teoria, akurat o stanach bliskich depresji trochę niestety wiem... ale film do mnie nie trafił. Jeszcze jakieś teorie? :)
Depresja to poważna sprawa. Brak sensu życia, nadmierna senność lub bezsenność. Całkowita niezdolność odczuwania przyjemności (anhedonia). Brak chęci i siły do działania, najprostsza czynność może stanowić wyzwanie, np wejście do taksówki, jak było pokazane w filmie. Niezdolność do podejmowania decyzji. Spadek lub wzrost masy ciała. Napięcie mięśniowe objawiające się bólem karku, bólem w klatce piersiowej lub inne dolegliwości somatyczne. Po prostu piekło. Taki stan może się pogłębiać latami przerywany krótkimi okresami poprawy. Większość ludzi nadużywa słowa depresja, nie mając pojęcia jak straszne jest to zaburzenie...
Melancholia (tytuł rozpoczynającego się filmu) - apatia, myśli samobójcze wręcz niechęć do życia i wynikająca z tego końcowa scena apokalipsy. Zdarzają się wypadki przy pracy nawet najlepszym. Mam nadzieję, moim zdaniem, iż to epizod w twórczości Von Triera do szybkiego zapomnienia. Przyznaję - dobra gra aktorska - to jednak nie wszystko. Przyklaskuję pozostałej części Twojej wypowiedzi ale oceniam o oczko niżej - 3/10 !!! Pozdrawiam.
A ja jestem pozytywnie zaskoczona..nie bede sie kwieciscie rozpisywac o symbolach czy szacunku do tworcy..
Swietna gra aktorow..swietna kristen..chyba najwieksze wrazenie zrobila na mnie wlasnie ona..najlepiej odegrana depresja jaka kiedykolwiek ogladalam w kinie...na pewno cos jeszcze obejrze z dziel von t..
Mnie film się nie podobał i wynudził mnie. Za dużo formy, za mało treści jak dla mnie. To co pokazano można było też ująć spokojnie w niecałą godzinę. Gdyby nie dodano tego wątku z tą planetą byłby jako całość lepszy.