nie wzrusza, bo prawdziwy dramat zostawiony z boku i na siłę narzucona pogodna perspektywa.
To fakt, chociaż uroniłem trochę łez jak Hazel, płakała po utracie Gus'a, poza tym jak piszesz, film fajny i nie żałuje tego że go oglądałem 8/10
Gdyby nie sekwencja pobytu w Amsterdamie, która mnie wyrwała z tej całej żałosności to bym chyba nie dotarł do końca. Była już, słynna, historia miłości z jedną chorą na białaczkę teraz mamy dwie - do łzy ostatniej. Czekam na film o miłości (na ojomie) - szpitale będą miały ręce pełne roboty - może i ja się wzruszę!? Nie będę jednak taki okrutny i dołożę (za Amsterdam) punkcik - 4/10 !!!
No 4/10 pasuje. Nie ma tu błędów montażowych lub pracy kamery, które zauważa się za pierwszym razem. Gorzej z fabułą i jej przedstawieniem. Dopóki ma się nadzieję, że nie będzie amerykański, to do tego czasu nie był przewidywalny...
No i ja się nie wzruszyłem, bo było zbyt banalnie przedstawione. Ba, nawet się śmiałem (oglądałem w domu), bo dokładny przebieg ostatniej sceny przewidziałem.
A teraz sobie wyobraź ile nastolatek/młodych kobiet daje temu filmowi 10... I oświeć mnie: Dlaczego?
Bo film jest prosty i zerujący na emocjach.
Popłaczą na nim trochę, bo jest smutny i dadzą na ślepo 10/10. W końcu skoro je ruszył musi być świetny i głęboki...
Oj, chyba tak właśnie jest...
A który to już raz Cię spotykam na tym Filmwebie, najczęściej przy kłótniach z nijakim Andrzejkiem, czy jak mu tam. ;)
Widzę, że oglądasz bardzo dużo horrorów. Stąd moja prośba. Poleć mi, proszę, jakiś NAPRAWDĘ dobry horror. Wiem, że każdy lubi co innego itp, ale chciałabym w końcu zobaczyć coś ciekawego...
Ciezko polecic jeden film. Najlepiej wyslij zaproszenie to bedziesz mogla przejzec liste. W innym wypadku musisz poczekac do wieczora.
'żerujący na emocjach' - niby Dafoe miał tutaj rozbić klajster... ale nie rozbił
Ja także nie mogę się nadziwić osobom dających 10/10. Mimo, że sama jestem kobietą to naprawdę... Nie rozumiem.
Też jestem kobietą, a do tego nastolatką.
Sama w sobie historia wydała się ciekawa, ale czytając książkę - po którą sięgnęłam po namowach koleżanek - uznałam, że miał to być taki troszkę wyciskacz łez. I może wyszłoby fajnie, gdyby nie to, że Hazel i Augustus są w tym filmie bardzo, bardzo sztuczni, jak i w książce zresztą...
Nie mamy szansy zobaczyć w nich prawdziwych ludzi i wczuć się w historię, która jest wykreowana, jakby specjalnie dla młodzieży.
Ja próbowałam książkę, ale... Powiedziałam nie, nie zamierzam się dalej męczyć. Nie wiem czy już jestem za stara na tego typu historie, czy co? Ale na pewno mogę stwierdzić, że pierwowzór nie zaciekawił mnie w żadnym stopniu.
Hej, nie przesadzajmy z tą sztucznością :) myślę, że główny aktor całkiem dobrze zagrał, jego rola bardzo mi się podobała. Niestety film faktycznie był kolejną amerykańską historyjką o romantycznej miłości w świecie, który jest przeciwko wszystkim ludziom. A już scena kiedy główni bohaterowie się pierwszy raz całują i nagle wszyscy im klaszczą.... masakra.
"Nie mamy szansy zobaczyć w nich prawdziwych ludzi i wczuć się w historię, która jest wykreowana, jakby specjalnie dla młodzieży." Mogę prosić o rozwinięcie? Bo mam całkiem odmienne odczucia w tym temacie. Nie rozumiem dlaczego wieszacie psy na tym filmie - bo prosty, żerujący na emocjach... Czy każdy film musi być ciężki, z 10cioma przesłaniami i drugim dnem? Film jest dobrze skonstruowany, o grze aktorskiej nie można powiedzieć złego słowa, soundtrack odpowiedni. Ukazuje tragedię jaka na co dzień spotyka tysiące ludzi.
"Popłaczą na nim trochę, bo jest smutny i dadzą na ślepo 10/10. W końcu skoro je ruszył musi być świetny i głęboki..." - tego w ogóle nie skomentuję; przyzwyczaiłam się, że internauci zawsze lepiej od zainteresowanego wiedzą co myśli. :) Film jest dobry. Ocena 4/10 to pomyłka. Pozdrawiam.
Niestety, gra aktorska jest na poziomie teatrzyku dla dzieci. "Starzy" aktorzy wypadli nie najgorzej (Dern, Defoe), ale dwójka głównych bohaterów to jakieś rozpaczliwe miotanie się przed kamerami, połączone z mimiką drewnianego pieńka. Aż się ucieszyłam, że ten chłopak zszedł szybciej z ekranu, bo ciężko go było znieść.
Zachwyty na wyrost, ale rozumiem, że jakimś nastolatkom może przypaść do gustu, w końcu dopiero odkrywają kino i kształtuje im się gust. Przez ciernie do gwiazd ;)
"Aż się ucieszyłam, że ten chłopak zszedł szybciej z ekranu, bo ciężko go było znieść"
Domyślam się, że jeszcze ciężej znieść ci ocenę tego filmu i obecność w rankingu top. Nie powiem bym ci z tego powodu współczuł. Wprost przeciwnie cieszy mnie to, tak jak ciebie śmierć Gusa
'przyzwyczaiłam się, że internauci zawsze lepiej od zainteresowanego wiedzą co myśli. :) Film jest dobry. Ocena 4/10 to pomyłka' to cytat z wypowiedzi. Hipokryzja rzuca sie w oczy