Gra aktorska nawet ujdzie, ale sztampowy scenariusz, do przewidzenia od początku co będzie dalej, plus coś czego nienawidzę - ogromny skok głośności w momentach straszenia. Czyli cała orkiestra szarpie w instrument, ty dostajesz zawału, a na ekranie ptak wylatuje z szafy, więc nic takiego. Nie dziękuję, nie polecam.
Nawet gorzej, bo w niektórych horrorach reżyserowi udaje się przynajmniej wymęczyć jakieś minimalne napięcie, dzięki czemu ten "skok glośności" faktycznie może choć trochę wystraszyć, a tu nawet tego nie było. Na tyle uwielbiam horrory o duchach i nawiedzonych domach, że nieunikniona sztampowość zazwyczaj mi nie przeszkadza; zawsze - nawet, jak to obiektywnie słabe filmy - mają jakiś tam klimacik, ale tutaj nawet tego zabrakło. Ani to nastrojowy horror, ani wciągający kryminał/film detektywistyczny, jednym słowem klasyczny ni *uj, ni paprotka. Słaby, słaby, bardzo słaby.
A mi się nawet podobał, mimo że nie był jakiś tam straszny, oglądałem też filmy które dużo mocniej trzymały w napięciu. Te kilka dekad "horrorografii" spowodowały że trudno już wymyślić coś nowego, co przestraszy widza, zawęziły pole do popisu. Moim zdanie często też dochodzi do tego wewnętrzny lęk i upodobanie jakiejś tematyki, w którą może albo nie wstrzelić się scenariusz. Nie twierdzę że twórcy zrobili wszystko jak należy, ale też nie chce się bawić w jakiegoś krytyka filmowego, którym nie jestem, dlatego też staram się nie oceniać gry aktorskiej, scenografii czy metod straszenia. Moja ocena jest czysto subiektywna, no i coś ciągnie mnie do okultyzmu ;)
sorry za błędy