Kim był Sherlock Holmes? Oczywiście genialnym detektywem. Co by było gdyby jednak przestał nim być? Bez charakterystycznego zajęcia przestałby być ikoną, a stałby się zwykłym człowiekiem. W takim razie o czym mógłby być scenariusz do tego filmu?
"Pan Holmes" jest ekranizacją książki Mitcha Cullina o tym samym tytule. Scenariusz został napisany przez reżysera filmu Billa Condona i Jeffreya Hatchera. Historia zaczyna się od poznania bohatera, czyli Sherlocka Holmesa, który ma 93 lata i nie jest już tak błyskotliwy jak kiedyś. Jego niegdyś genialny umysł przygniata starcza demencja, a do życia zbliża się nieubłaganie świadomość nadchodzącej śmierci. Jednak nie może on spokojnie odejść. W przeszłości czai się wspomnienie, które nie pozwoli mu na zasłużony odpoczynek.
Akcja nie zaczyna się od tak zwanego trzęsienia ziemi, raczej snuje się powoli jak mgła. Fabuła jest tajemnicza i bardzo powoli ukazuje cokolwiek nowego, a przez sporą część czasu w ogóle nie zostaje nakreślone sedno historii. Nawet, gdy akcja zaczyna się rozkręcać, a widz widzi co raz więcej szczegółów to tempo się nie zmienia. W tym filmie nie da się doświadczyć nagłych zwrotów akcji. Punkt kulminacyjny następuje tak wolno, że można go wręcz nie zauważyć.
Widzowie w trakcie oglądania mogą się zastanawiać jakie jest podobieństwo między tym Sherlockiem, a na przykład tym wykreowanym przez Benedicta Cumberbatcha lub Roberta Downeya Juniora. Otóż odpowiedź jest prosta: nie ma żadnego. Sherlock przez batalię toczoną z widmami przeszłości przeradza się z legendarnego detektywa w pełnokrwistego bohatera dramatycznego.
Głównym założeniem filmu jest sprawienie, żeby widz czekał z utęsknieniem za kolejnymi fragmentami wspomnień, które pozwolą zrozumieć o co właściwie chodzi w tej historii. To przywiązanie tajemnicy na sznurku, za którym odbiorca może gonić było kluczem do stworzenia porządnego kina i trzeba przyznać, że reżyserowi wyszło to całkiem nieźle. Plusami tego dzieła są również: muzyka skomponowana przez Cartera Burwella oraz gra aktorska Iana McKellena. Na krytykę zasłużyły w tym filmie głównie sceny, które bywały zbyt długie jak na mój gust. Oglądało się je głównie ze znużeniem, żeby móc przejść do ciekawszej części tej opowieści.
To dzieło nie jest z pewnością kolejnym filmem o Sherlocku Holmesie, jego przygodach i geniuszu. Właściwie to w ogóle nie jest film o tej postaci, ponieważ nie pokazuje on błyskotliwych dedukcji i ekscentryczności Sherlocka. Wszyscy, którzy chcą zobaczyć film przygodowy zawiodą się, ponieważ jest to prawdziwy dramat przedstawiający refleksję umierającego starca nad swoim życiem. Zdecydowanie dobre kino dla miłośników tego gatunku.